Takie filmy jak ten, Big Lebowski, czy Las Vegas Parano chyba najlepiej oglądać na haju, żeby wczuć się i zrozumieć bohaterów.
Sam film pokręcony równo, ale świetnie zrealizowany. Gra aktorska na wysokim poziomie. Jednym słowem, jeśli ktoś ma nastrój na lekką psychodelę, to polecam.
A jak się nie jest ćpunem jak wy, to myślicie że się nie ogarnie tego filmu?
A może macie już tak sagany wypalone, że nie kojarzycie co się z czym je?
a czy ty jesteś tak ogólnie ograniczony, że nie wyłapując sensu wypowiedzi już musisz ujadać?... Po co? Wiadomo, że na trzeźwo ogarnia się łątwiej, ale żebyś nie zrozumiał TOTALNIE nic z powyższej wymiany zdań? Przesada. Jak stereotypowy Polak- nie znam się, więc się wypowiem. I nie odpowiadaj już na to, bo nie ma sensu off topować
Pod wpływem wykazuje się inny rodzaj percepcji i postrzegania, widzi sie więcej, rozumie się więcej, no chyba, że jest się idiotą.
Naprawdę jaki jest sens oceniania filmu przez pryzmat bycia na haju??? Bo ja nie widzę żadnego. Jak film jest dobry to się go ogarnie na trzeźwym umyśle, a jak jest do dupy to i litr wódy tego nie zmieni.
Wyjaśniłem to powyżej. Take Las Vegas Parano będzie innym filmym na trzeźwo, innym po blancie, a jeszcze innym po kwasie, choć tego ostatniego nigdy nie próbowałem. I nie porównuj trawki to wódki, to jest dopiero bez sensu.
Chłopie Twój tok rozumowania jest właśnie bez sensu. Bo tym oto sposobem Władca Pierścieni też jest innym filmem na trzeźwo niż po trawie, a nawet po wódzie. I teraz chcesz mi powiedzieć, że w zależności w jakim "stanie trzeźwości" go oglądam to tak powinienem go oceniać? Chyba jednak opinia o filmie powinna być przemyślana, po "w pełni świadomym seansie". A może Filmweb powinien stworzyć osobną kategorie ocen dla filmów obejrzanych na haju? No proszę Cie....
Bez sensu, albo nie pojmujesz najprostszych przemyśleń. Są filmy specyficzne, których odbiór się różni w zależności od stanu świadomości. A już z pewnością gdy jest to film o hipisie, ogólnie to jest taki truizm, że nie wiem co tu tłumaczyć. Co do władcy pierścieni, to zjarany raczej nikt nie da rady obejrzeć go do końca, bo zaśnie... więc jest różnica :) Oceniaj sobie jak chcesz przecież, zawsze to będzie subiektywne. Chcesz powiedzieć, że gdy jest się "spalonym" to się nie myśli? Wręcz niektórzy mają zwiększoną świadomość i percepcję, uruchamiają się inne rejony mózgu. Paliłeś kiedykolwiek w ogóle, czy tak tylko się wypowiadasz na tematy o których nie masz pojęcia? Bulwersujesz się niesamowicie, a wykazujesz ignorancję nie z tej ziemi i najzwyczajniej nie masz racji... pomijając, że jak sam piszesz nie pojmujesz o czym ja piszę.
Jak nie rozumiesz, że odbiór takich filmów jak Las Vegas Parano czy Wada Ukryta różni się w zależności od stanu świadomości, no to raczej tylko twoje ograniczenie. Zawsze mnie śmieszą ci oburzeni ludzie, wielcy obrońcy "moralności" którzy się tak strasznie oburzają gdy ktoś coś wspomni o trawce. Przemyślana opinia, po w pełni świadomym seansie? Przecież do takowej jest zdolna zdecydowana mniejszość społeczeństwa i "stan trzeźwości" wiele wspólnego z tym nie ma.
Nie ogladalem na haju ale film po prostu ryje beret,polaczenie Chinatown z Las Vegas Parano,genialny po prostu.
Nie trzeba oglądać na haju, film tak skutecznie wsadza widza w głowę zjaranego hipisa że od samego oglądania można dostać jakiejś fazy. Poza tym substancje pomocnicze utrudniałyby śledzenie i tak już bardzo skomplikowanej fabuły.
świetny film, na takie obrazy czasami czeka się po kilka lat. Zdecydowanie polecam na haju czy bez ...
a, jasne już po egzaminach... gimnazjalne czy matura? Jak te pierwsze, jesteś usprawiedliwiony.
Nie każdy jest ogłupiony po trawce, niektórym otwierają się nieużywane obszary mózgu, poszerza percepcja i obszar postrzegania. Dzięki "substancjom pomocniczym" zwiększa się kreatywność, mnoży spektrum możliwości interpretacji. Zawsze się dziwiłem ludziom którym się wyłącza myślenie po paleniu, ja mam wręcz przeciwnie od zawsze.
Ale też nie można robić z mózgu komory gazowej. Ja zazwyczaj czytam, co pewnie dla wielu jest niepojęte w tym stanie.
Są momenty w których i bez "wspomagaczy" można się poczuć jak na haju. Wystarczy się wczuć.
Ale wy wszyscy zajebiści jesteście. Oglądacie filmy po spizganiu się, wow!
Nauczcie mnie, jak być takim fajnym.
Nie wiem tylko czemu umieściłeś ten komentarz jako odpowiedź na MÓJ post. Pół żartem pół serio powiedziałem, że "chyba..." Jedna osoba napisała, że oglądała"nakopcona", więc kto to "wszyscy", którzy są tacy "fajni"? Wyluzuj.
Ale ty jesteś fajny! Gloryfikujesz trzeźwość i czujesz się z tego powodu lepszy. Naucz mnie jak być pretensjonalnym dyletantem.
Gdzie zobaczyłeś te pozerstwo? Czy nie można pogadać o trawce, żeby się moralizator nie znalazł? Jakby ktoś oglądał, że oglądać Adrenalinę pijąc espresso, to też byś tak zareagował?
Ludzie, którzy gadają o napyerdalaniu trawy/alkoholu/szlugow jakby to było coś fantastycznego i robią to, jakby mówili o pasji są żałosni.
Takie rzeczy można zostawić dla siebie albo dla swoich znajomych z "realu", z którymi naprawdę się bierze te rzeczy(bo być może cześć was nie ma z trawą do czynienia, tylko chce zaszpanowac na forum albo opyerdalala majeranek), a nie trabic o tym na Forum filmowym z dumą, jeszcze na profilu filmu, który wymaga skupienia
Oj. Po pierwsze nie trzeba. Po drugie napisałem tak, bo film jest pokręcony, tak samo jak główni bohaterowie. Widzę, że część osób tutaj bierze wypowiedzi tego typu zbyt serio. Jeśli się mylę, to dobrze.
Oglądałem nie na trzeźwo a po jakimś czasie na trzeźwo.Błędem mym było dążenie do tego, by powiązać wątki w logiczną całość, bo trud okazał się próżny. Kolejnym błędem było to, że podszedłem do filmu jak do kryminału; wreszcie odrzuciłem oba te podejścia i po prostu nie analizując i nie szukając związków przyczynowo - skutkowych dałem się ponieść fabule. Wtedy już było lepiej. Raczyłem się grą /świetną/ aktorów, wsłuchiwałem w muzę /chwilami kojarzyła mi się z The Doors, ta z początku filmu głównie z "The End"/ i bawiłem humorem słownym i sytuacyjnym. Jednak porównując, np. z "Las Vegas Parano", to 'Wada ukryta" wypada słabiutko. Gdy wrzucę film do worka "klimaty ćpuńskie nie na poważnie", to przy, np. "Spun" też "Wada...." wypada słabiej. Jednakże, z tego co czytałem, film jest oparty w 100% na faktach, więc nie powinienem wybrzydzać, bo wszystkie zdarzenia zawarte w filmie miały miejsce w rzeczywistości. Dziś oglądam po raz trzeci i zrobiłem sobie właśnie pauzę, by napisać powyższy post.
drsmierc - "Wada..." skojarzyła Ci się m.in. z "Chinatown" - trochę mnie to zaskoczyło,bo ja w żadnym punkcie nie potrafię między tymi filmami znaleźć wspólnego mianownika, ale każdy ma własne skojarzenia, więc nie ma co na ten temat dyskutować.
Może się mylę, ale ten film jest spójny i logiczny, tylko w chaotycznej konwencji.
Więc ten człowiek wyżej ma za mało rozumu by objąć nim film i dlatego daje 5? :)
Niekoniecznie,są różne formy i perspektywy oceniania lekko "skrzywionych" filmów.To,że dał 5 ,nie ma nic wspólnego z jego rozumem .Zastanawia mnie tylko jedna rzecz, czy po trawie więcej zrozumiał,a może trawa była gatunkowo nie najlepsza ,ja staram się oglądać filmy bez dopalaczy(inną rzeczą jest muzyka,i to też określony jej gatunek.)
"Wada..." skojarzyła Ci się m.in. z "Chinatown"
Mnie absolutnie
No nie wiem, myślę, że gdyby objął rozumem ten film to automatycznie dałby wyższą ocenę. Ja oglądałem zjarany, tak jak zazwyczaj... No i nie miałem większych problemów by się w nim połapać, na trzeźwo pewnie tym bardziej, aczkolwiek wtedy i przyjemność z seansu jest nieporównywalnie mniejsza, szczególnie biorąc pod uwagę typ filmu.
No nie wiem,bo jak wyżej wspomniałem nawet zakręcone filmy oglądam"na czysto",czy coś by mi dało ujaranie,raczej chyba nie,bo po trawie potem świetnie się bawię,a to nijak ma się do skupienia na filmie i to jeszcze takim.Dałem radę bez...także... .
Ja palę raczej w celu odstresowania i odseparowania, wolę patrzeć także na filmy z innej perspektywy. Aczkolwiek nie oglądam znowu tych filmów tak często. Mi palenie zawsze pobudzało myślenie i wyobraźnię. Traktuje to jak kawę, nie wiem czy słuszniem ale odbiegam od tematu, choć chyba żadnego nie ma :)
Przeczytaj książkę, tam idzie zrozumieć fabułę, a w razie czego możesz cofnąć się o parę kartek
Coś w tym jest, że film dobrze się wpasowuje klimatem między "Big Lebowski" a "LVP". Dodatkowo fajne smaczki jak to, że Del Toro gra nawet podobną rolę jak u Gilliama, szkoda tylko że w zaledwie 3(?) scenach. Zastanawia też fakt, że bardzo dziwną i tajemniczą postacią jest sam Pynchon, autor powieści na podstawie której powstał scenariusz. Cóż, chyba trzeba będzie przeczytać powieść.