Obejrzałem film ponownie, tym razem we własnym domku przy browarku. Miałem obawy, że za drugim razem film już się nie obroni, jednak byłem w błędzie. Film nadal uważam za rewelacyjny, myślę że nawet ten drugi seans sprawił mi większą frajdę niż pierwszy w kinie. Malkontentom współczuję bo to naprawdę w dobie sieczki kinowej bardzo dobre kino SF, może jako cześć literatury a nie kina byłaby to zaledwie dobra książka (wśród mnogości arcydzieł literatury SF) jednak jako fragment kinematografii - coś co trzeba zobaczyć.
".... myślę że nawet ten drugi seans sprawił mi większą frajdę niż pierwszy w kinie."
W kinie nie było browaru.
Ej no... Nie wypiłem do filmu 8 piw, widziałem pojedynczo i bez zataczania opuściłem pokój. Jedno piwo do filmu raczej nie poprawi jego walorów artystycznych ani nie upiększy obficie fabuły ;-)
Zalezy jakie, wszystko jest wzgledne nawet takie przyziemne piwo. :D z doswiadczenia wiem że piwo tzw mocno chmielone ma wlasciwosci rozluzniajoce i zwiekszajace doznania bodzcow zewnetrznych ale tez odczuwalnie wplywa na centraly uklad nerwowy :) jest na to wzor Chmiel > Alkohol = mocniejsze dzialanie. Chmiel jest jak legalne THC :)
Chmiel nie ma nic do wzmocnienia piwa, to jest tylko niewielki dodatek, jak przyprawa. To tak jakbyś opisywał zalety/wady rosołu (lub innej zupy) sugerując się tylko ilością zawartej w nim soli :)
Przecież nie chodzi mi o wzmocnie działania alkoholu. Tylko o same działanie chmielu. Nie chodzi mi też o piwa, w których chmiel nie gra żadnej roli i jest tylko aby był w składzie, a o takie gdzie piwowar sypie go od serca, gdy otwierasz butelkę to atakuje Cie feria aromatów. Mam nadzieję, że wystarczająco sprostowałem.
Obejrzałam film dwukrotnie, bo jest tego wart :) A nawet powinno się go obejrzeć ponownie, bo spojrzenie jest z zupełnie nowej perspektywy. Nie sądzę,żeby zażywanie wspomagaczy miało z tym cokolwiek wspólnego, bo w moim przypadku browarka nie było.
Ja nawet po 4 razie nie mam dosyć. Jeszcze przeczytałem, w miedzyczasie książkę Interstellar i nauka. W filmie wiele akcji i manewrów było ukazane bardzo skrótowo i nie mieliśmy pojęcia np o budowie układu planetarnego Gargantui. Bardzo polecam fascynująca lektura :)
hehe myślałem że ja po kinie stwierdzę tak samo, jednak oglądając w domu na kinie domowym, podniosłem do 9 ocenę. dla mnie film rewelacja :D
"bo to naprawdę w dobie sieczki kinowej bardzo dobre kino SF"
To oczywiste, że to lepsze od Transformersów czy innych naparzających się potworów. Poza tym to nie jest kino dla dzieci, tylko bardziej taki melodramat dla dwojga albo dla ludzi cierpiących na deficyty emocjonalne.
Sam uważam ten film za banalnego średniaka, coś w rejonach 4-6 (zależnie od tego, jak ceni się techniczną stronę kina), no... z dobroci serca mogę się zgodzić nawet na 7. Ale jak ludzie tu piszą, że to arcydzieło, dycha albo dziewiątka, to mnie tylko pusty śmiech bierze. Przecież nawet taki "Moon" czy "Dystrykt 9" były bardziej pomysłowe (a to też nie super arcydzieła).
Ostatnio zresztą trudno o arcydzieła sci-fi, bo wszyscy są głównie zachłyśnięci możliwościami technicznymi, a podstawa każdej opowieści to jednak scenariusz. Bajki też się ocenia po fabule, a nie po tym, na jakim papierze została wydrukowana i jakie fajne były ilustracje. Zgodnie z tym trendem wolę już skromną fabularnie "Grawitację", bo przynajmniej nie udaje, że jest czymś więcej niż popisem technicznym.
Jest cała masa przereklamowanych "klasyków" jak Event Horizon na przykład czy właśnie Moon itp. a na prawdę świetnych filmów SF było bardzo mało, arcydzieła można by policzyć na palcach jednej ręki w tym gatunku bo to obok horrorów gatunek najbardziej splugawiony .
W Grawitacji jest dużo treści między wierszami że tak powiem ale dla wielu to płaski efekciarski film bez fabuły.
Też często wracam do tego filmu, bo warto, Nolan nigdy nie schodzi poniżej pewnego wysokiego poziomu. Poz tym jako pasjonat astronomii i fizyki, nie miałem problemów z interpretacją opisanych w filmie zjawisk. Zauważyłem nawet że od premiery Intestellara, czarne dziury w programach naukowych na Discovery zaczęły wyglądać jak Gargantua :) .
Jednak nie mogę wystawić najwyższej oceny, film stoi moim zdaniem stopień niżej od Incepcji. Dlaczego? Po prostu zasmuciło mnie co spotkało głównego bohatera Coopera, opuścił córkę jako dziesięciolatkę, a ponownie zobaczył jako staruszkę - to strasznie przygnębiające. A Dom Cobb w Incepcji jednak wyszedł z zagmatwanej sytuacji zwycięsko i wrócił do dzieci.
Ja obejrzałem film po raz drugi i tylko kolejne głupoty fizyczne znalazłem.
Wygląda na to, że reżyser nie zrozumiał w ogóle jaki jest sens III Prawa Newtona.
:D :D :D