Film był naprawdę dobry do momentu finału. Mógł być z tego całkiem fajny thriller, ale finał wszystko zepsuł. Naprawdę rzadko to mówię, ale to zmarnowany potencjał. O wiele fajniej by się to oglądało gdyby nie było żadnych nadnaturalnych wstawek i opowieść byłaby o chłopaku socjopacie i zwyczajnym seryjnym mordercy, a nie o mordercy który miał w sobie (?) demoniczne nie wiadomo co. Może jeszcze bym to łyknęła, gdyby to było w formie jakiegoś urojenia jakie ma główny bohater, ale sądząc po minie jego matki, która najwyraźniej też to widziała, nie było to urojeniem. To chyba jeden z nielicznych filmów który tak bardzo mnie zawiódł podczas oglądania. Tak, jak często jestem w stanie się domyśleć różnych scenariuszy, tak końcówka w tym filmie była kompletnym zaskoczeniem dla mnie. Bynajmniej nie jest to komplement dla tego filmu, końcówka była wyjątkowo z dupy i od sceny w której staruszek zabija terapeutę Johna film z każdą kolejną sceną gubił jakąkolwiek logikę. Wielka szkoda, bo do tego momentu bardzo mi się podobał. Jak pisałam wcześniej, jeden z nielicznych filmów, który mi się naprawdę podobał a pod koniec postanowił być tak bardzo bez sensu, że nawet nie bardzo wiem jak opisać to, co widziałam.