Ałtor chyba się nie mógł zdecydować czy kręcić kosmiczny thiller, dęty dramat psychologiczny czy szczuć cycem (tyłkiem). Kilka niezłych scen niestety nie zatuszowało całej nędzy tego filmu.
Kto wysłał w kosmos tą głupią babę? Po jakiego członka atronauci prowadzą fylozofyczne drętwe gadki o niczym w momencie, kiedy kończy się tlen? Po co w ogóle ktoś to nakręcił?