Długo wahałam się między oceną 6 i 7. Świetne zdjęcia, gra aktorska na bardzo wysokim poziomie, szczególnie w przypadku Kennetha Branagha. Muzyka dobra, choć momentami trochę jej brakowało. Dialogi same w sobie są dobre, niestety fabuła filmu nie porywa co skutkuje tym, że seans pozostawia widza z uczuciem niedosytu. Film opowiada historię Szekspira po spaleniu się The Globe. W sumie cały film można po prostu podsumować zdaniem które pojawia się na początku tej produkcji: „Po tym zdarzeniu Szekspir nie napisał już nic więcej.” Szekspir jest głównie przedstawiony jako ojciec opłakujący śmierć syna. Wokół tego wydarzenia skupia się większość akcji. Film po kolei przedstawia relacje człowieka z jego rodziną. To ze jest poetą i dramaturgiem gdzieś się gubi i gdyby nie regularnie powtarzane przez bohaterów imię i nazwisko, widzowi łatwo byłoby zapomnieć, że ogląda film biograficzny o jednym z najwybitniejszych pisarzy świata. Mnie osobiście bardzo brakowało większej ilości szczegółów, wydarzeń, dowodów, na to kim jest człowiek, którego widzimy na ekranie. Plusem na pewno jest wątek przedstawiający problem (niskiej) pozycji kobiet w siedemnastowiecznej Anglii. Niestety film kończy się tak jak się zaczyna - nic nie zmienia, nie pozostawia nas z ideą skłaniającą do refleksji, lecz dziwnym uczuciem, że przypadkiem przegapiliśmy połowę filmu.