Zwróćcie uwagę na scenę, w której zagorzali polityczni wrogowie co robią? Idą sobie pogadać przy szklaneczce piwa. Naiwniacy ganiają z ulotkami, piszą hejty na fejsie, zdzierają gardła na demonstracjach, a nawet się biją. A szefostwo obu stron zgarnia kaskę i popija sobie z rzekomo śmiertelnymi wrogami, z którymi na pokaz tak się niby nienawidzą.
Myślicie, że w Polsce jest inaczej?
Widziałem kilkanaście lat temu dokładnie taką samą scenę, tyle, że na żywo w polskim Sejmie. Osoby z przeciwnych stron barykady, które chwilę wcześniej wyzywały się z mównicy sejmowej od zdrajców Polski i zapowiadały pozwy do prokuratury... podzieliły się opłatkiem i z uśmiechem wypiły wódeczkę. Rzuciło mnie to na kolana. Wtedy zrozumiałem, jak wielkim oszustwem jest polityka.
Ta sama prawica, która tak bardzo broni wartości moralnych, zdradza małżonków, ćpa i robi aborcję. Ta sama lewica, która tak bardzo broni czarnych i gejów, bez mrugnięcia okiem wysłałaby ich do obozów koncentracyjnych, gdyby to za to ją sponsorowano. To tylko wielki, parszywy biznes, nic więcej.
Polityka, to praca jak każda inna i polega m.in. na wyszukiwaniu ludzi(zorganizowanych lub nie), którzy oddolnie zajmą się rozsiewaniem idei lub propagandy w sieci i na ulicach. Nie zgodzę się jednak z określaniem pomocników jako naiwniaków, bo korzyści z takiej współpracy są obustronne. Zorganizowanie jakiegoś ruchu wymaga kreatywnego podejścia, dobrego zarządzania, umiejętności pozyskania środków (rzeczowe, finansowe, zasoby ludzkie), umiejętności komunikacyjnych i wielu innych. W zamian stajesz się członkiem grupy/ruchu, dostajesz szansę na nawiązanie wielu znajomości, przetestowania swoich pomysłów czy zdobycia doświadczenia, które nierzadko można wykorzystać w pracy zawodowej. Inną korzyścią jest też satysfakcja oraz zadowolenie po udanych przedsięwzięciach , oraz podreperowanie ego dzięki byciu w centrum uwagi(choćby chwilowym).