Po lekturze "Śmierci pięknych saren" trudno mi ocenić ten pozytywnie. Nie dlatego, że był kiepski, ale dlatego, że niewiele wspólnego miał z książką. Rozumiem, że nie musiało, ale...
Niewątpliwie trudno byłoby oddać jej klimat, zgrabnie poprowadzić narrację przez wszystkie wątki. Tylko, że Ojciec w filmie jest zupełnie innym ojcem, niż w książce, a przecież to na wspomnieniu o tym Leo opowieść Oty się opierała. Czy ktoś miał podobne mieszane uczucia do filmu po lekturze wspaniałej "Śmierci"?
Podobne odczucia. Ja wyłączyłem po 20 minutach. Może jeszcze wrócę do tego filmu.
Ja mam książkę jeszcze przed sobą i liczę, że będzie dobra. Bardzo się na nią napalałam już od jakiegoś czasu, bo jej opisy/recenzje są bardzo zachęcające i w końcu raczej nie przypadkowo to pozycja dość słynna i uznawana. Zachwytów nad filmem zupełnie nie rozumiem. Mnie zmęczył. Nie był ani zabawny, ani też nie zawierał jakichś głębszych treści, a zachowania głównego bohatera były po prostu prymitywne i infantylne z domieszką nieprzyjemnego cwaniactwa. Nie rozumiem pochlebnych opinii, ale oczywiście różne osoby różnych rzeczy szukają w kinie. Założyłabym, że może czegoś nie zrozumiałam, ale nie za bardzo widzę czego można w tym filmie nie rozumieć.