Nic specjalnego. Szczególnie główni bohaterowie byli tak słabo wykreowani, że jak ginęli to nie zostawiali żadnego smutku, zadumy tylko coś w rodzaju; "No spoko, umarł, kiedy koniec?". Już bardziej szkoda mi było tych wszystkich, zwykłych żołnierzy, którzy szli na rzeź. Jedyne co mi się tak naprawdę podobało to muzyka.
oj kolego nie zgadzam się, scena gdy ginęli trzymając się za ręce mogła złapać za serce.. fajnie to wymyślili że jej ojciec był podwójnym agentem i przygotował słaby punkt Gwiazdy Śmierci a jego córka dopełniła jego dzieła przekazała plan rozwałki gwiazdy - wszystko zostało w rodzinie tak tak GW to saga rodzinna :D mi było najbardziej żal K-2SO :P
"Szczególnie główni bohaterowie byli tak słabo wykreowani, że jak ginęli to nie zostawiali żadnego smutku, zadumy tylko coś w rodzaju; "No spoko, umarł, kiedy koniec?".
haha :D dokładnie to samo mam na języku :( niestety
A kto powiedzial,ze glowny bohater ma nie ginąć a jak juz ginie to pozostawiac za sobą smutek? Przeciez to byl epizod i Ci bohaterowie mieli misje do spelnienia. W moim odczuciu sceny w pelni logiczne,epizod wpasowal sie w pozostale części serii gwiezdnych wojen. Btw,glowni bohaterowie giną na koncowce filmu :-P
"Przeciez to byl epizod i Ci bohaterowie mieli misje do spelnienia." eeeeeeeeeeeeyyyyyyyyy jaki epizod? to jest spin off więc twoja teza się trochę kłóci z tym...
Przeciwnie- już przed seansem czułem, że Rogue 1 to będzie historia o poświęceniu. Na bohaterach mi zależało, tzn chciałem żeby przeżyli az do samych napisów końcowych. Świetnie zarysowane postacie i ich motywy
Ale co dla Ciebie składało się w tym filmie na świetnie zarysowane postacie? I pytam całkowicie poważnie, bez złośliwości.
Dla mnie jedyną w miarę (choć i tak skąpo) wykreowaną postacią jest główna bohaterka. O reszcie kompanii widz niemal niczego się nie dowiaduje, bo dostajemy jedynie ogólne hasełka typu "Nie ty jedna wszystko straciłaś". W głąb filmu nie dość, że ani trochę się nie rozwijają, to relacje między nimi są sztuczne albo nie powstają wcale.
'' I pytam całkowicie poważnie, bez złośliwości.'' . Tak pytasz bez złośliwości , że widać , że ciężko znosisz czyjąś opinię. Dla mnie postacie nie były może tak konkretne jak te moje ulubione z całej sagii , ale na pewno bardzo je polubiłem.Antagonistka miała dobre motywy , była gotowa CAŁKOWICIE poświęcić się dla sprawy po tym jak odsłuchała monolog ojca i podczas oglądania wyczułem , że ona wie jak to się skończy( No i poza tym nawet dobra z niej dupa ;) XD). A co mędrca mocy który wierzył w moc jak nikt inny z tego filmu - Mistrz . Dzięki niemu znów poczułem nostaligczne znaczenie mocy i podobała mi się bardzo jego mantra(Poza tym konkretnie walczył i miał podpasujące mojej osobie poczucie humoru).
Te dwie postacie jak i Lord Vader zrobiły ten film . A co do muzyki...To się zgadzam całkowicie - porażka.
Wypisałem własne wątpliwości, ale to nie miało uszczypliwego charakteru. Jestem dociekliwy, bo często się zdarza, że dobrze uargumentowana opinia wpływa na moje zdanie. W tym wypadku widzę jednak, że przede wszystkim czym innym kreacja bohaterów jest dla mnie, a czym innym dla Ciebie ;)
Ale spoko , ja nie mówię , że to są świetne postacie pokroju Lorda Sidiousa czy innych..Po prostu Tych dwóch nowych się nie uczępie bo je polubiłem , co innego z przebudzeniem mocy...Tam nikogo z nowych nie polubiłem.
czekaj
czekaj
czekaj
slepy mistrz, plagia zatoichi, no tak, bo tylko tam byl slepy mistrz, wcale nie klasyczny motyw kazdego azjatyckiego filmu 'nindza'
No no, a Jyn Erso jest kopią Padme, bo mają włosy tego samego koloru... Błagam ;-)
Kolor włosów jest cechą występującą u większości ludzi, więc tu nie można mówić o plagiacie. Możnaby wtedy, gdyby podobieństwo wyszło przy bardziej specyficznej cesze, na przykład gdyby obie dusiły przeciwników za pomocą włosów.
Ale i tak saga SW dla mnie umarła po tym, co Disney nawywijał w "Ostatnim Jedi". Wyszło na to, że całe to uzyskanie planów w R1 było psu na budę potrzebne, bo starczyło zbombardować Gwiazdę Śmierci asteroidami z podoczepianym hipernapędem. Odpisałem tylko jako odpowiedź na błaganie z końca Twojego wpisu, ale dalej nie chce mi się kontynuować tej dyskusji. :D
W jednym filmie chciałbyś pokazać 5 różnych postaci i ich charakter? Zastanów się gościu nad sobą. Luke w części IV to był jakiś pastuch z zadupia, który dobrze lata wszystkim. Leia księżniczka. Jedynie Han miał swój charakterek. Jeden film to zdecydowanie za mało by napisać esej o 5 postaciach, mimo że główną bohaterkę poznajemy nieźle i widzimy jej przemianę. Ślepy jedi nawiązał znakomicie do mistyki mocy. Odcięcie od midichlorianów i wiara w Moc. Jak na dwie godziny i brak prawdziwych jedi, walk na miecze i całej otoczki to świetnie im to wyszło.
"znów poczułem nostaligczne znaczenie mocy" - dzięki, teraz dopiero zdałem sobie z tego sprawę. Mistycyzm powrócił! i to w filmie wojennym ironio...
Ohohoh , ból dupy się pojawił. Po prostu napisałem czego brakowało w ''przebudzeniu mocy''.Tam puszczali ten sam znany kawałek w kółko i tym chcieli nadrobić żeby przywrócić klimat , a wyszło na odwrót bo jak najszybciej chciałem wyjść z sali bo się tego słuchać i oglądać nie dało.
Zamknij w 133 minutowym filmie wojennym historie ponad 8 czołowych postaci, doliczając drugo-, trzecio- a nawet czteroplanowe,które ludzie chcieli zobaczyć. Ja się z nimi zżyłem a z z niektórymi identyfikowałem :) Każdego szkoda ;)
Ja też bym się chętnie dowiedział jak zarysowane były postacie i jakie były ich moytwy. Ja wiem tylko, jak była główna bohaterka i że chińczyk był nawiedzony przez moc.
Zgadzam się, choć dla mnie nawet muzyka stanowiła minus. Przez większość seansu miałem odczucie jakby chciała się podpinać pod klasykę serii, ale nie do końca jej to wychodziło.
Również podpisuje się pod twoimi słowami. Dla mnie był to przeciętniak, zaczynając od mało charyzmatycznych postaci aż po ich relacje a raczej ich brak. Wszystko takie...sztuczne? Na siłę? Nie przekonuje mnie to. Przy takim budżecie powinni się bardziej postarać a nie było to niewykonalne, bo wystarczy popatrzeć na stare części gwiezdnych wojen, gdzie już w Nowej Nadziei relacje Hana z Lukiem były bardziej zarysowane i przekonujące. Ale jak się na siłę wyciska z SW to tak potem wychodzi. Tak naprawdę to byłam pod wrażeniem końcowych scen z Vaderem. Uśmiech pojawił się również , gdy pojawiła się Leia. Jest kilka momentów, które mi się podobały, bo nawiązywały do starej trylogii, ale nic poza tym.
Film przed finałową bitwą wyglądał marnie. Postacie nijakie, łącznie z główną bohaterką. Przestoje, dłużyzny, zmarnowany czas który mógł być spożytkowany właśnie żeby tym postaciom nadać głębię. Finałowa bitwa to ekstraklasa, zupełnie inna bajka. Takiej dawki emocji nie było dawno w kinie wojennym.
Przed bitwą film na 4. Bitwa na 8. Wychodzi z tego wszystkiego 6.
W pełni się zgadzam z opinią tylko nie uśredniałbym oceny bo to nie ważenie pomidorów. Finałowa bitwa, Vader w akcji, i to piękne zazębienie kadr w kadr z Nową Nadzieją - nie początek filmu, a własnie końcówka było tym co wyniosłem z sali kinowej. Dlatego daję 8 bo choć obiektywnie film jako całość na tyle nie zasługuje to wrażenia jakie po nim pozostają już tak.
W całości zgadzam się z oceną, tak samo to widzę. Dodał bym jeszcze, że żona Galena, Lyra Erso, to skończona idiotka. Praktycznie popełniła samobójstwo, wystawiając się na widok szturmowca, kiedy mogła zbiec z córką i zapewnić jej bezpieczeństwo, albo chociażby normalne dzieciństwo, która normalna matka tak robi, co ona w ogóle chciała ugrać?
Dokładnie. Jys zagrana totalnie bez emocji, nie po ludzku. Baze Malbus - nie wiadomo kto to jest i nie wiadomo po co został umieszczony w filmie, lata tylko z wielkim działem i robi zadymę. Mógłby się nie odzywać przez cały film i efekt byłby podobny.
K-2SO trochę zbyt ludzki jak dla mnie, zwłaszcza na tle Jys, Cassiana i Baze'a.
Cassian - wzorowany na Hanie Solo, ale ze skłonnościami samobójczymi. Lecą na planetę opanowaną przez Imperium, przepuszczają samobójczy atak i co? Brak planu ucieczki? Od początku liczyli na to, że Rebeliantom zmięknie serce i jednak przylecą im na pomóc? Może coś przeoczyłem, ale jak dla mnie, to cała próba wykradnięcia planów była jednym wielkim chaosem.
Totalnie nie wykorzystano Whitakera i Mikkelsena, którym powierzono marginalne role.
- to cała próba wykradnięcia planów była jednym wielkim chaosem.-
Niestety cały film ,to 1 wielki chaos.Widać jakim średniakiem jest porównując go min.do "DZIEŁ" Petera Jacksona.
Obejrzałem film ponownie i niestety muszę przyznać, że się myliłem co do Felicity Jones - nie było aż tak tragicznie ale mogło być lepiej. Plan ucieczki również był, mizerny i mało wiarygodny, ale był...
Budowanie postaci niestety wypada mizernie i nadal uważam, że największym błędem było niewykorzystanie Whitakera i Mikkelsena. Scena samobójstwa, bo inaczej tego nie nazwę, matki głównej bohaterki totalnie niewiarygodna i bezsensowna. Nie wiem też za bardzo po co Krennic rozstrzelał naukowców, którzy pracowali nad Gwiazdą.
Film ma na pewno fenomenalne efekty specjalne i ujęcia zwalające z nóg a to, w połączeniu z ostatnią sceną, sprawia, że przegapienie go jest dużym błędem. Denerwuje jednak świadomość, że mógł być o wiele lepszy niż ostatecznie był.
Na koniec dodam, że Leia była zrobiona perfekcyjnie! Tarkin, nie.
Ci główni bohaterowie byli przedstawieni właśnie jako zwykli żołnierze którzy zginęli w imię ''hope'' nadziei
Mi jedynie szkoda było robota K-2SO.
W nim jedynym widziałem "człowieka", natomiast reszta "bohaterów" była jak zombie.
Dokładnie takie same miałem wrażenia i tak samo ten film skomentowałem. Ten reżyser powinien mieć pomocnika, żeby odpowiednio przedstawić bohaterów filmu, bo kompletnie się na tym nie zna.
Świetnie to ująłeś. Na plus dorzucam zdjęcia i oczywiście efekty. Poza tym scenariusze GW zaczynają niebezpiecznie zmierzać w stronę Mulan i Królewny Śnieżki.