"Ted" to szalona komedia twórcy kultowego już serialu animowanego "Family Guy". Seth MacFarlane stworzył świat, w którym spełniają się dziecięce marzenia, a przynajmniej marzenie jednego chłopca,
"Ted" to szalona komedia twórcy kultowego już serialu animowanego "Family Guy". Seth MacFarlane stworzył świat, w którym spełniają się dziecięce marzenia, a przynajmniej marzenie jednego chłopca, które przybrało kształt pluszowego, gadającego, żywego misia. Chłopiec dorasta a wraz z nim jego pluszowy przyjaciel, który z czasem zaczyna wprowadzać w dorosłe już życie chłopca dużo chaosu. Połączenie cech tych dwóch postaci, bezkompromisowości i beztroskiego stylu życia pluszaka z niedojrzałością i naiwnością jego człowieczego kompana, daje nam pełną humoru, wzruszającą opowieść o przyjaźni.
Cała historia zaczyna się w pewien wigilijny wieczór kiedy John Bennett (Mark Wahlberg) wypowiada życzenie. Następnego dnia okazuje się, że jego pluszowy miś, Ted (głos pod tą postać podkłada MacFarlane) żyje. Cały świat dowiaduje się o bożonarodzeniowym cudzie a John i Ted przysięgają sobie wieczną przyjaźń. Lata mijają, a bohaterowie nadal są przyjaciółmi, aż w którymś momencie pojawia się kobieta, Lori Collins (Mila Kunis). Z początku Lori akceptuje pluszowego przyjaciela Johna, ale w końcu ma go dość i stawia chłopakowi ultimatum – Ted musi się wyprowadzić...
Jak na Setha MacFarlanea przystało, "Ted" jest filmem przesiąkniętym nieprzyzwoitym humorem. Mnóstwo zabawnych scen, komicznych dialogów i żartów utrzymuje widza cały czas w rozbawieniu. Reżyser w tym zakresie nie zna granic i nie uznaje żadnych świętości kpiąc ze wszystkiego- polityki, filmów, aktorów, mniejszości narodowych i seksualnych, religii. Jest to momentami dość ciężki humor, który nie każdemu może przypaść do gustu, sprawia jednak, że film ma swój niepowtarzalny klimat i charakter.
Sceny takie jak śpiewanie "Burzowej piosenki" (moja ulubiona, w trakcie której popłakałem się ze śmiechu) przez Teda i Johna, impreza w czasie, której Ted stoczył pojedynek bokserski z kaczką czy wokalne popisy Bennetta na scenie w czasie koncertu Norah Jones na długo zostają w pamięci. W filmie znalazło się także miejsce dla nawiązań do innych kinowych produkcji (np. "Gorączka sobotniej nocy") czy też przeszłości aktorów grających główne role (muzyczna kariera Marka Wahlberga, który rapował kiedyś w zespole Marky Mark).
Doskonałym pomysłem było także nawiązanie do filmu z lat osiemdziesiątych "Flash Gordon", którego tytułowa postać jest idolem głównych bohaterów "Teda". Gościnny występ Sama J. Jonesa (odtwórcy tytułowej roli w "Flash Gordon") i otaczające go wręcz mityczne uwielbienie przez Johna i Teda dodały produkcji MacFarlanea nutkę kiczowatego humoru, tak rzadko spotykanego w dzisiejszym kinie.
Same postacie stworzone przez MacFarlanea są bardzo wyraziste. Ted- pluszowy bezczelny misiek o bezkompromisowej osobowości, który całymi dniami pali zioło, pije piwo i ogląda telewizję. John- facet po trzydziestce zachowujący się jak nastolatek, naiwnie wierzący, że uda mu się połączyć beztroskie życie z utrzymaniem odpowiedzialnego związku. W środku tego zamieszania dziewczyna Johna, Lori- niezwykle zrównoważona, patrząca realistycznie na świat kobieta. Taka mieszanka gwarantuje nieustanną zabawę do ostatniej sceny filmu.
Pod dużą dawką humoru "Ted" jest filmem, który opowiada historię o miłości i przyjaźni, o wiecznym konflikcie między tymi dwoma uczuciami (wybrać dziewczynę czy przyjaciela?), oraz o próbie pogodzenia ich. Wątek miłosny sprawia, że komiczne sceny przeplatają się ze smutnymi i wzruszającymi. W moim odczuciu "Ted" jest produkcją, która łączy elementy klasycznej komedii z komedią romantyczną. Do tego dochodzi element bajkowości, pokazujący siłę marzeń i wiarę w ich spełnienie. Połączenie tych wszystkich części daje nam konstrukcję, która działa niemal idealnie.
Gra aktorów w filmie jest na najwyższym światowym poziomie. Doskonała rola Mili Kunis, która wyrażanie emocji za pomocą mimiki twarzy w tej produkcji doprowadziła do perfekcji. Na uznanie zasługuje także Giovanni Ribisi za świetną drugoplanową rolę, a także Patrick Warburton, za to, że w każdej scenie, w której się pojawiał bawił do łez.
"Ted" jest jedną z najlepszych komedii (o ile nie najlepszą), które widziałem w ostatnich latach. Łączy w sobie bezkompromisowe i kontrowersyjne poczucie humoru z elementami romantyzmu oraz ciekawą fabułę, tworząc produkcję jedyną w swoim rodzaju. Jest to film, który po prostu trzeba zobaczyć.