San Francisco. Logan Sharpe (Martin Landau), liberalny uliczny kaznodzieja i jednocześnie kandydat polityczny zostaje oskarżony o zabójstwo prostytutki. Tę bardzo trudną sprawę próbuje rozwikłać porucznik policji, Virgil Tibbs (Sidney Poitier). Oficerowi do wiwatu dają także sfrustrowana żona i zbuntowany nastoletni syn, co utrudnia mu
Nie bardzo rozumiem jak oskarowy film o czarnoskórym policjancie bardziej niż z przestępcą walczącym z uprzedzeniami rasowymi, przekształca się w jakąś wersję "Shafta".
W oryginalnym tytule jest nacisk nie na nazwisko, lecz na słowo "pan". Nie chodzi o to, że nazywam się Tibbs!, tylko: mówią mi PAN Tibbs. "Nazywam się Tibbs!" z wykrzyknikiem nie ma sensu, bo nie chodzi o to, że przekręcają mu nazwisko, lecz że przywykł do zwracania się do niego per pan. Jest to nawet zaznaczone w...